Malowanie moje bylo we mnie tak dlugo , jak daleko siegne pamiecia, kartka i olowek lub kredka byly moimi stalymi kompanami.
Pierwsze moje przemyslane i swiadome projekty to byly szlaczki w zeszytach szkolnych, z pierwszych lat...Pod kazda lekcja, czy zadaniem domowym wykonywalam szlaczek, kolorowy,uklad kresek ,kolek,kwadratow,..zaden nie podobny do drugiego.
Moj zeszyt byl pokazywany dzieciom i nie szczedzono mi pochwal za kolorowe wzory,
ktore plynely do mojej wyobrazni ze zrodel mnie niewiadomych, zestaw kolorow
nie byl przypadkowy, mimo iz wtedy wydawal mi sie czystym przypadkiem
O malowaniu nawet nie myslalam ! Podziwiajac wielkich artystow, sama czulam
znikoma wartosc wszelkich prob wlasnych zdolnosci i kiedy Mama postanowila, ze pojde do Liceum Plastycznego, mojemu zdumieniu nie bylo konca?????
Poszlam....wbrew wierze we wlasne umiejetnosci, kierowana intuicja wiecej, niz rozumem,...uczylam sie siebie , poznawalam tajniki swojej duszy
i " wlasnego jezyka malarskiego"...
Piekna jest to podroz, widziec swiat w kolorach i ksztaltach, szukac odcieni barw wokol siebie, odnajdywac cien, rzucany przez przedmioty i wiedziec, ze nie jest on szary, ze cien ma tez swoje barwy...
I w najglebszych rozterkach zycia moc swoje uczucia "wypowiedziec " na plotnie...
Maluje tylko wtedy, kiedy " przychodzi do mnie uczucie",
kwadrat plotna zaczyna lsnic kolorami, ksztalty wiruja w mojej wyobrazni,
i znajduja w jakis nieokreslony sposob swoje miejsce, wszystko nagle "gra"
ze soba i tworzy obraz...Uczucie zatrzymane na zawsze w ramach
malarskiego plotna.........
." ROZLACZENIE "
Ten obraz namalowalam krotko po wyjezdzie Corki mojej na drugi koniec
Ameryki...Pierwsza nasza rozlaka, uczucie rozerwania i pustki...
" Life After...."
Tam, gdzie " idziemy " konczac wedrowke nasza tu na ziemi...
Malowany po smierci Mojej Mamy...
Mam tez wesole " uczucia " przeniesione na plotno, o tym
nastepnym razem.
Milych chwil i wielu usmiechow Wam zycze
X O X O