Wiele lez wycisnal Babci wyjazd z Tarnopola.
Zegnana byla serdecznie i z zalem, pozostawila po sobie cieply slad
w pamieci mieszkancow Hrabiostwa, sluzba ustawila sie rzedem ,kobiety machaly
chusteczkami i ocieraly lzy, mezczyzni przyciskali kapelusze do serca z glowa
pochylona w wyrazie szacunku...
Harabina Horodyska wreczyla Babci sakiewke z piecioma "krugerandami"
( monety z czystego zlota dawniej nazywane rowniez "swinkami")
i list, ktory Babcia zachowala na cale zycie, konczacy sie slowami:
" Niech Ci Bog wynagrodzi, Karolinko , czego w pieniadzach nie sposob wynagrodzic..."
Na Dworzec kolejowy w Tarnowie wyszedl po Babcie
mezczyzna, obcy jeszcze, ktory mial sie stac towarzyszem Jej zycia
na dlugie lata, z ktorym miala dzielic smutki i radosci...
Babci planem bylo wychowac Emilke i na tym konczyla sie Babci wiedza
o malzenskim zyciu i jego obowiazkach ( pamietajmy, ze babcia chciala zostac zakonnica ).
Przyszedl rok 1916, a wraz z nim Pierwsza Wojna Swiatowa.
Nie wiadomo dokladnie jak i dlaczego, Babcia wraz z Dziadkiem i mala Emilka
zostali wysiedleni do Czech. Mieszkali u Czeszki, ktora w miare swoich
mozliwosci zajela sie wysiedlencami , ale Jej samej tez ciezko bylo...
Trudno bylo o zywnosc, wiec kiedy udalo sie ja zdobyc, Babcia
oddawala swoje porcje Emilce i Mezowi, nie wiedzac, ze jest
brzemienna z pierwszym dzieckiem.
Totez , kiedy maly Stasio sie urodzil, nie mial niestety wiekszych szans
na przezycie. Zmarl na obczyznie, pochowany w malenkiej mogilce,
zostawiajac za soba zlamane serce Babci i niekonczace sie lzy...
Powrot na ziemie ojczysta nastapil w 1918 roku i w tymze roku
urodzil sie Tadeusz, Tym razem Babcia wiedziala i zadbala o szczesliwe
narodziny, Tadeusz wiec urodzil sie duzy i zdrowy,swoim rozmiarem przynoszac
zagrozenie dla Babci zycia. Mawiala Babcia pozniej, ze " tylko cudem Boskim
udalo sie lekarzowi ocalic Babci zycie."
Dwa lata pozniej, w 1920 roku, przyszla na swiat Maria.
Emilia rosla, pomoca byla wielka dla Babci i zycie uplywalo na zwyklych , codziennych troskach i radosciach.
Spedzala Babcia wiele czasu w kosciele, modlila sie duzo, a kiedy pytano, dlaczego
tak dlugo sie modli, odpowiadala: " Modlitwa koi moja dusze..."
Zycie nie szczedzilo Babci trudnosci, ktore musiala pokonywac sama,
bowiem w Dziadku Edwardzie nie znalazla wielkiej podpory.
Dziadek urodzil sie jako najmlodzszy z trzech braci.
Ojciec Szczepan byl Dyrektorem fabryki nalezacej do Ksiecia Sanguszki.
Mieszkali w jednym z dworkow Ks.Sanguszki, podarowanym
Szczepanowi na dozywotne zamieszkanie.
W dworku byla sluzba, kucharz, parobek do koni i dziewczyna do krow, dzieci zawozone byly bryczka do szkoly, a na Swieta Bozego Narodzenia przyjezdzal Ksiadz po koledzie,
i po wielu latach ten sam Ksiadz zjawil sie u mojej Mamy w naszym domu...
Rozmawiajac z Rodzicami o dawnych czasach machnal reka
i powiedzial: " Ech ! Dzisiejsza koleda...U Pani Dzadka na Rudach to byla koleda !!!"
Na " Rudy ", (bo tak nazywal sie Dworek ) zjezdzala sie cala elita
tarnowskich prawnikow,ludzi sztuki,lekarzy, odbywaly sie bale,kojarzyly sie malzenstwa i w tej beztroskiej atmosferze wyrastal Dziadek Edward, nie przygotowany do trudow zycia i ich pokonywania.
Babcia bardzo byla lubiana przez Tescia. Pomagal jej w czym mogl, miala zapewnione
swieze mleko dla dzieci i inne przywileje Dworku.
c.d.n.
Ciocia Emilia, trzyma na reku mojego Brata
Posylam wam radosci, usmiechy,buziaki i wiele serdecznosci !
X O X O