Monday, May 26, 2014

"Ksiazeczka" - Odcinek 11 - I Owoce pracy ostatniego miesiaca....

... Za to lodowiska tarnowskie: zydowskiego klubu sportowego
"Samson", wypozyczalni rowerow ( w zimie slizgawki ) Glowackiego, na "Dolach",
na podworkach gimnazjalnych i w Parku Strzeleckim byly polami mojej chwaly. 
Sport ten bowiem uprawialo sie o zmierzchu i w ciemnosci wieczorow. Do dzis dnia w najmilszych snach holendruje, zawsze solo. skacze trojke, wywijam piatke, zamykam podwojna osemke, platam i rozplatuje zabke, smigam pistoletem a przede wszystkim biegam, biegam do utraty tchu wkolo slizgawki. I czuje, jak mi serce rosnie od krzykow podziwu. Wiec zima i pozny wieczor to byla pora wiosny i poranku mojej mlodosci.
Bo w dzien, przy grze w pilke nozna dokonywal sie
nastapujacy obrzadek. Z Ogrodu Strzeleckiego, Plant Kolejowych i kilku innych placow publicznych dozorcy regularnie spedzali milosnikow pilki. Najpierw byla nia szmacianka, pozniej korkowka, tj. ponczocha wypelniona korkami, obszyta na podobienstwo balonu;
gdy braklo szmacianki, kopalo sie najzwyczajniej kaztany; pote nadeszla era "szmalcowki", wreszcie prawdziwej skorzanej pilki z detka posrodku. Trzeba zatem bylo cierpliwie przeczekac, az dozorca zniknie. Wowczas zaczynalo sie przerwana rzecz od poczatku. Przed kazda rozgrywka odbywalo sie zestawianie druzyn. Dwaj kapitanowie, zawolani pilkarze, na przemian dokonywali wyboru:
- Skwarczek do mnie!
- Smoczek do mnie !
- Arvay !
- Niezgodzki !
I tak az do jedenastego. Z reguly dopiero jako jedenaste padalo wezwanie:
- No i ten rudy.
Chociaz nie gralem znowu tak zle.
Na spotkania pilkarskie "Tarnowii" w owych latach wchodzilo sie przez parkan, o czym sie w narzeczu tarnowskim mowilo: "wtrynic sie". Sztuka nie byla latwa. Nalezalo od strony dworca kolejowego lub browaru Sanguszki wspiac sie na bardzo wysoki parkan, rzekroczyc okrakiem druty kolczaste i skoczyc w dol z wysokosci dobrych dwu metrow.
Rozegrac sie miala wlasnie swieta wojna o mistrzostwo klasy A, "Tarnowii" z krakowska "Makkabia". Skoczylem z plotu tak niefortunnie, ze zaczepilem spodniami o drut kolczasty. Zamiast rwac wprost przed siebie, by co rychlej wmieszac sie w publicznosc, spojrzalem w gore ku drutom i ujrzalem na nich zalosna flage koloru moich spodni, a pod parkanem czatowal juz pan Wierzbanowski, prezes "Sokola" i "Tarnowii".
Mial on zwyczaj zdejmowac z glowy przylapanemu na goracym uczynku czapke, prowadzic go dookola boiska i pozegnawszy kopnieciem pod brama, rzucac dopiero za nim czapke. Taki los przypadl teraz mnie w udziale. Gdy pan Wierzbanowski prowadzil mnie bez czapki dookola boiska, rozlegly sie zewszad okrzyki:
- Te, glowa ci sie pali!
- Rudy, wylazl z budy !
Wypilem tego dnia do dna kielich goryczy: podarte spodnie, Wierzbanowski, drwiny widowni, i w dodatku "Tarnowia" mecz przegrala.
Pierwszy egzamin w tarnowskiej "bernardynce", to byly chyba Idy marcowe zycia albo moze Rubikon. Teraz, w gimnazjum tarnowskim, nastal pozny marzec. Martius.. Nie tylo pilka nozna, lyzwy, rower, kregle oraz znaczki pocztowe ale i lacina. Wkrotce przyszlo odkrycie nowego ladu poczynajac od brzegu pierwszych wyrazow: Arabia, Barbaros, Granikos, Delta...Za "do, dare,dedi,datumm", rozkoszami reduplikacji i semideponentiow, za rzedami do wiersza poustawianych wyjatkow w rodzaju: " amnis,finis,sanguis,collis,fascis,lapis,pulvis,sinis ,scrinis" lub 
"dens,fons,pons,mons,occidens,oriens", zjawila  sie symfonia zaskakujacych koniugacji: "horao,opsomai,eidon,heoraka". Ksiegami zycia staly sie gramatyki Samolewicza, Soltysika, Cwiklinskiego.
- Z ta mala ksiazeczka - mowil o gramatyce lacinskiej rudowasy profwsor Pyrczak - nie rozstajcie sie nigdy w zyciu !.
A potem rytmy, ktore tak samo zapadaja na cale zycie w dusze jak pierwsza milosc:
"Aurea prima est aetas", "Arma virumque cano", "Titire, tu patulae", " Menim aejde thea", "Andra moi ennepe, Musa".  W slad za rymami i chlebem macierzystym roznych "Gallia est omnis divisa" i "Quousque tandem abutere, Catilina" - wchodzace obowiazkowo w program wyksztalcenia klasycznego, rozsmieszajace pokolenia o tej samej zawsze godzinie zycia, dowcipy lacinskie:

Inter pedes est figura,
Ex qua fluvit aqua pura,
Habent eam omnes gentes,
Et liberi et parentes.

Przyszla tez w swoim czasie przypowiastka o ojcu, ktory mogac w gimnazjum utrzymac tylko jednego z synow, po egzaminie postanowil ksztalcic tego, ktory odpowiedzial "lepiej"; lepus,lepi, a nie tego, ktory uczyl sie "tepiej"; tempus,tempi. Znalo sie biegle parafrazy wyjatkow trzeciej deklinacji:"panicz piszczy w skzyni i slow kaplana Chryzesa: "Ten tego ulizal sekatym kijem po glowie" i rozne inne staroklasyczne dowcipy w rodzaju odezwania sie znudzonego nauka ucznia:

Koniec,finis telos,Ende,
Wiecej uczyc sie nie bede.

Nie mowiac o rozlicznych przesmiechach z laciny koscielnej, wszystkich "O Klemens, o pijak,o duldak, o duldak, wielki waryjat..." itp. Zawile "consecutio temporum", dylematy zmiennego akcentu greckiego, radosne meki skandowania.
Ale to wszystko zajelo dlugie lata. Miedzy pierwsza a czwarta juz klasa sciele sie taka przepasc jak miedzy druzyna pilkarska A klasy i C klasy. W drugiej klasie, na przyklad, profesor Pyrczak zapytal jednego z uczniow:
- Zaucha, czy ten drugi Zaucha w czwartej klasie to twoj brat ?
- Nie. Kolega.
W klasie zalegla grozna cisza. A po chwili profesor, rzuciwszy dramatycznie ksiazka o katedre, zawolal szyderczo:
- Sluchajcie, sluchajcie, ten oslina ma kolege w czwartej klasie !
Wstyd nas bylo za Zauche.
Owymi czasy czestym gosciem bywala u nas w domu pani Ozogowa z Dulczowki pod Pilznem, dama wielkiej urody i obfitych ksztaltow, opietych niemilosiernie sznurowka.
Raz w czasie obiadu wyrazila sie o moich wlosach, ze sa "nieco tycjanowskie". Nie wiedzialem wowczas co to Tycjan, ale podejrzewajac ukryta ironie, wykonalem natychmiastowa zemste. Na stol weszly wlasnie knedle ze sliwkami. Wyprobowalem juz wczesniej pewny sposob na siostrach i tak samo teraz nacisnalem tak knedel widelcem, ze trysnal z niego cieniutki, lecz dalekosiezny strumyk cieczy i opadl w sam srodek snieznobialej bluzki z jedwabnym zabotem. Zreszta pania Ozogowa dosiegla niebawem dotkliwsza zemsta. Najpierw jej syn, a potem  i corka wyszli jakby wprost spod pedzla Tycjana.
...

Znowu nie bylo mnie sporo czasu i zaniedbalam nie tylko moj kacik blogowy, ale rowniez wizyty w Waszych cudnych progach...
Dzisiaj staram sie nadrobic te zaleglosci, bylam juz odwiedzic Wasze zakatki, a teraz pora na maly pokaz...Bedzie duzo zdjec, bo i zaleglosci spore :)

Etui na I Pad,notebook albo kopertowka ...










Torebka z kwiatem filcowanym przez Ewe z bloga



Kwiat na tej torebce zrobiony jest przez Lilke
z bloga Lilafilc.







Natomiast ten sliczny ,turkusowy detal przylecial do mnie od 







To narazie wszystko na dzisiaj, mam jeszcze pare rzeczy do pokazania,
ale to juz nastepnym razem...
A teraz posylam Wam gorace pozdrowienia, zycze wiele milych chwil
i ....do nastepnego  :)))

X O X O




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...