Saturday, January 5, 2013

"Pocztowka z Francji" .....i refleksje z "pustego gniazda"


Wspólne posiłki, podobieństwa, zwierzenia na temat problemów w szkole i pierwszych poważnych miłości, czasem awantury o bałagan lub zbyt późny powrót z imprezy. Rodzic - tak myślałeś o sobie w ciągu ostatnich kilkunastu lub nawet więcej lat. I nagle nastąpił koniec: Twoje dziecko wyprowadza się, by rozpocząć naukę w innym mieście lub rozpocząć życie na własny rachunek. Myślisz, że w końcu będziesz mógł odpocząć i robić wszystko to, na co dotychczas nie miałeś czasu. Jednak zamiast radości pojawia się coś zupełnie innego: uczucie pustki i przekonanie, że już nikomu nie jesteś potrzebny.
(   z Poradnika w Serwisie Doboru Partnerskiego dla wymagających www.MyDwoje.pl  )

Zaczelam ten, pierwszy w tym roku, post urywkiem z bardzo
ciekawego artykulu, ktory znalazlam w Necie, w poszukiwaniu
odpowiedzi na pytanie : dlaczego nie moge sie przyzwyczaic
do faktu,ze Corka moja jest juz dorosla ....
Najpierw myslalam,ze moze dlatego,ze mam Ja tylko jedna....
ale nie, gdzies w glebi serca wiedzialam,ze powod jest duzo glebszy,
szukalam wytlumaczenia, bo wiem , ze wszystko zaczyna sie 
i konczy w naszej psychice , ze kiedy "tam" wszystko jest 
zrozumiale i poukladane , to i nasze zycie idzie rowniejszym,
bardziej klarownym torem.
Koniecznie chcialam wiedziec, jak "rozluznic" ta wiez miedzy nami,
bez "uszkadzania" jej.........
Nie jest to latwe zadanie, ale wedlug tegoz wlasnie Poradnika,
jest osiagalne !
Karolina byla u mnie w odwiedzinach przez Swieta i Nowy Rok.
Dwa tygodnie zupelnego "nieba na ziemi",bez mysli typu:
co Ona tam porabia?,czy jest bezpieczna?,czy jest zdrowa? itd...
Wiele z Was zapewne zna te "miejsca" z ktorych te mysli sie rodza,
jak rowniez uczucie,ze nie bedzie Jej lepiej nigdzie, tylko
u mego boku, pod opiekunczym okiem Matki....
Spelnianie roli Matki trwalo tak dlugo,ze zapomnialam iz
jestem rowniez Kobieta i osoba sama w sobie,
powoli wiec "przypominam" sobie o sobie, o swoich pragnieniach,
zaintersowaniach....ze moge sie spelniac tworczo dla samej przyjemnosci
tworzenia, a nie tylko dlatego, by praca "zajac" niesforne mysli
niespokojne, wyciszyc leki o "biedne moje dziecko, samo gdzies daleko...'
Dotarlam powoli do tej magicznej granicy, za ktora jest
tylko duma z osiagniec mojej Corki, radosc z Jej radosci
i pomocna dlon....kiedy bedzie potrzebna.
Obawa o Nia zawsze bedzie, ale wyciszana jest zrozumieniem i rozsadkiem.
Polecam ten artykul nie tylko matkom doroslych dzieci,ale tez
tym mlodym, ktorym zdaje sie,ze jeszcze maja duzo czasu....
Im wczesniej zrozumiemy "mechanizm" naszej psychiki jako rodzicow,
tym latwiej bedzie nam zrozumiec siebie i nasze indywidualne pragnienia.

"Pocztowka z Francji"
Zestaw materialow jutowych i wzoru wezowej skorki,kilka koralikow 
i blat od niepotrzebnego juz stolika...











Usmiechow sle cale garscie dla Was, moje Mile !

X O X O




26 comments:

  1. Jak długo żyjemy to zawsze nasze dzieci pozostają dziećmi, mimo że są dorosłe trudno jest się pogodzic nam z ich decyzjami i postępowaniem.Ciągle jak te kwoki opiekujemy się i chcemy służyć radami ,zapominając że to ich życie i nawet jak popełniają błędy to są to ich wybory i mają do tego prawo.
    pozdrawiam

    ReplyDelete
  2. Zawarłaś w poście bardzo dużo mądrych słów.
    Mam podobne odczucia.Jak dzieci przyjeżdżają lub spędzają więcej czasu w domu muszę sobie cały czas przypominać, że nie dla siebie ich przywołałam na świat.Tęsknię wtedy do tych czasów, gdy byli mali i byłam im potrzebna na co dzień. Trudno się pozbyć mimo wszystko takiej nutki osamotnienia i pustki chociaż nie jestem sama i lubię zajmować się swoimi sprawami.
    Pozdrawiam ciepło i dziękuje za ten post.)

    ReplyDelete
  3. Napisałaś to, co my wszystkie czujemy. Myslę, że troszeczkę lżej jest ,kiedy mamy więcej dzieci. Jak dobrze, że one ciągle są obecne poprzez internet, telefon... Mamy już takie dobrodziejstwa, które ułatwiają nam pokonywać ten problem.

    ReplyDelete
  4. Masz zupełną rację ...zgadzam się w pełni....a życie toczy się dalej ...pozdrawiam pa...

    ReplyDelete
  5. przyszłam na chwilę
    razem przywitać niedzielę
    u mnie mokro i chłodno
    życzę miłego dnia
    i serdeczne pozdrowienia.

    ReplyDelete
  6. Witaj
    Poruszyłaś bardzo ciekawy temat , już dziś sama się łapię nie raz że myślę jak ten czas zleciał , kiedy te dzieci za niedługo przestaną być dziećmi ?
    Moja córka wchodzi w tzw.trudny wiek , coraz trudniej jest mi się z nią dogadać , zdanie koleżanek jest ważniejsze niż mamy , mam nadzieję że się obie nie zgubimy .
    Pozdrawiam Cię serdecznie Ilona

    ReplyDelete
  7. Ja znam to z własnego doświadczenia.Mój syn w wieku niespełna 18 lat wrócił do Polski.Zdałam sobie sprawę z tego,ze coś minęło i już nie wróci.Znam uczucie lęku o własne dziecko.Spokojna byłam tylko wtedy,kiedy wiedziałam że jest w domu;)Nie daj Boże,żeby nie odebrał telefonu;)
    Znam uczucie spokoju o którym wspomniałaś,kiedy to wszyscy jesteśmy razem.
    Teraz zostałam sama z mężem,bo mój siedemnastoletni syn zaczął studia(w Irlandii poszedł do wyższej klasy)i wyjechał do innego miasta.Mam 42 lata i podczas gdy moi znajomi wychowują małe dzieci ja już skończyłam pewien etap życia.
    Teraz już jest lepiej,zrozumiałam,że tak być musi i nauczyłam się z tym żyć.Jestem młoda i mam czas dla siebie;)Nie wyszalałam się jak byli mali,to teraz nadrabiam;)
    Niestety obawa o własne dzieci nigdy nie minie,ale to własnie nazywa się życie;)
    Pozdrawiam serdecznie Ilona

    ReplyDelete
  8. już ponad 10 lat staram się oswoić swoje puste gniazdo - dopóki pracowałam zawodowo było łatwiej...
    w zeszłym roku i ten etap mojego życia się zamknął i lekko nie jest. Hobby, pasje, przyjaciele... to wszystko pomaga...
    Telefony i skyp skracają dystans między nami, ale w głębi serca zawsze pozostaje niepokój, bo już nie lęk i strach, czy wszystko u Niej dobrze...
    Ma swoją rodzinę, obdarowała mnie cudownymi wnukami, wiem, że dobrze sobie radzi...
    Mimo, że żyje zupełnie inaczej niż ja - jesteśmy do siebie bardzo podobne... podobają man się te same rzeczy, oceniamy podobnie niektóre sytuacje, kiedy spędzamy razem czas, potrafimy w tym samym momencie odezwać się tak samo....
    Magiczna więź między matką i córką:)
    Zajrzę do artykułu , bo na pewno warto:)
    Pozdrawiam serdecznie i jeszcze nowo rocznie:)

    ReplyDelete
  9. Moja córka "wyfrunęła" na stałe 12 lat temu. Weszłam w etap opuszczonego gniazda dość łagodnie - w tym ostatnim roku przed wyprowadzką mało była w domu - wyjeżdżała sporo i na dość długo. A to jakieś stypendium w Holandii, a to 3 -miesięczny staż w UE, a to wakacje w Hiszpanii.Jeszcze nim zdążyła wrócić z tego stażu już było wiadomo, że dostała stypendium bawarskie. Wróciła i na tempo musiała się pakować.I od razu wiedziałyśmy,że zostanie tam na stałe, zwłaszcza,że była już zaangażowana uczuciowo i planowany był ślub, a wybrany był rodem stamtąd. Tęsknotę moją zawsze koi fakt, że widzę jak Jej tam dobrze jest, jaka jest szczęśliwa. A w osobie zięcia mam drugie dziecko - jest ciepły, troskliwy wobec nas, jakby był naszym synem.Mnie od dziecka tłumaczono w domu, że dzieci rodzimy dla świata, nie dla siebie i że należy cieszyć się, gdy następuje po raz drugi "odcięcie pępowiny", tym razem tej łączącej dziecko z domem. Jest b. duża szansa, że będzie od kwietnia mieszkała bliżej nas, o 600 km bliżej niż dotychczas.I już obie planujemy,że raz na miesiąc my będziemy do nich przyjeżdżać, żeby wnuczkowie mieli z nami bliższy kontakt.
    Najlepszego Alinko w tym Nowym Roku;)

    ReplyDelete
  10. ...przede mną, ale już w niedalekiej przyszłości, wyprowadzka Córki, i mimo tego, że rozumiem, że tak być musi to się boję, boję się syndromu pustego gniazda...i boję się, że nie będę umiała żyć bez niej...
    Pozdrawiam serdecznie!

    ReplyDelete
  11. Wiele mądrych słów zacytowałaś i napisałaś ... ale co ja wiem ... O niejednym lepiej pogadać niż pisać ;-)) Przepiękna twórcza i kreatywna praca. Ściskam i pozdrawiam Alinko!

    ReplyDelete
  12. Witaj,podjęłaś temat,który i mnie czeka,moje córki mają 21 i 19 lat.NA razie czekam gdy wyfruną nie specjalnie mi się spieszy ale myśle,oj fajnie byloby...będę się realizować,czytać,mieć czas dla siebie.Bez sprzatania,prania,gotowania,podbierania kosmetyków.Ale jestem bardzo zżyta z dziewczynami i może się okazać,że dopadnie mnie to o czym tak mądrze piszesz.Ale taka nasza rola,wychować,odchować,edukować i kochać:)))

    ReplyDelete
  13. Moja przyjaciółka zawsze powtarza, że nie mamy dzieci na własność. To zawsze trudny problem, ale ważne żeby mieć dobry kontakt z dzieckiem, jego drugą połową. Gdy widzi się szczęśliwą rodzinę i szczęście własnego dziecka to łatwiej się z tym uporać. A niepokój, tęsknota zawsze pozostaną.Pozdrawiam ciepło.

    ReplyDelete
  14. bardzo mądre słowa. Moje dzieci jeszcze są małe, a ja już drżę na myśl, że za kilka lat zaczną same wędrować po świecie, potem stworzą własną przestrzeń, własne domy. Muszę już teraz zacząć nad sobą pracować, bo ciarki mi przechodzą, gdy to piszę :) Czyli objaw jak najbardziej niepokojący ;)

    ReplyDelete
  15. Temat wazny tak, jak wazne są dla nas dzieci. Swiat by nie istnial, gdyby nie one, wiec jak mozna przejsc lagodnie, gdy odchodza? To przeciez cala ewolucja uczuc. Jestes wspaniala osoba skoro tak madrze opisalas ten problem. Zycze Ci w tym roku abys nie miala okazji martwic sie o corke, ktora juz jest bardzo samodzielna i ktora tak bardzo Cie kocha.
    Glebie uczuc latwo zauwazyc w niesamowicie klimatycznym obrazku!

    ReplyDelete
  16. Świetny notes:) Lubię takie naturalne materiały i kolory:)
    Też mam dorosłe córki, jeszcze ze mną mieszkają, bo studiują, ale pewnikiem czeka mnie rozpępowienie:) Mam nadzieję,ze poradzimy sobie z tym:)Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    ReplyDelete
  17. No i ja w końcu tu dotarłam :)To o czym piszesz, dotyka każdą matkę, w różnym stopniu. Często jest tak, że młode matki niestety nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, że czas tak szybko biegnie,a dzieci tak szybko dorastają. Warto więc zatrzymać się i poświęcić więcej "świadomej" uwagi swoim pociechom. Ja to ostatnio coraz częściej robię i cieszę się tym, że moja córka jest taka malutka i przy tym taka słodka:):) Chłonę jak najwięcej w tym szalonym pędzie, który nastał w naszych czasach. Bo o ile dzisiejsze życie zmusza nas do pogoni za wszystkim, za pracą, za pieniędzmi za przeróżnymi sprawami, to warto przystanąć i czerpać radość z uśmiechu dziecka, bo każdy taki uśmiech jest wyjątkowy, każdy jednak przemija i każdy jest inny. Co do MAM "opuszczonych" przez dzieci, to Alinko masz rację! Wszystko zaczyna się od psychiki, i to tam musimy szukać źródła swojego smutku i próbować się z nim uporać... jak to się mówi " głową muru się nie przebije" a dzieci do nas nie wrócą tylko dlatego, że mamy "syndrom opuszczonego gniazda". Dlatego jedynym rozwiązaniem jest nauczyć się z tym żyć!!!!!Nie jest to łatwe, ale jest dobrym sposobem na uporanie się z tym problemem. Ps. No i w chwilach samotności są też prawdziwi przyjaciele :D którzy też czasem "znikają" jak kamfora :D!! ale zawsze wracają jak bumerang :) Co do stolika....to w pamięci mojej, na zawsze zostanie jego noga, a raczej jej brak :D:D Buziaki Kochana !

    ReplyDelete
  18. Pięknie to napisałaś. Rozjaśniłaś problem nas wszystkie czekający... Nasze pasje i przyjaciele nam pomogą. Tak myślę...

    ReplyDelete
  19. Oj Kochana.Przeczytałam ten post i to nie jeden raz.Trudno mi polemizować, mieszkając nie wspólnie,ale tuż obok córki z jej rodziną.W tym temacie los bardzo okazał się dla mnie łaskawy.
    Ale nawet taka sytuacja również wymaga pracy i starań aby stosunki między nami były takie jakie mamy.Abym wspólnie ze wspaniałym Zięciem mogła szczerze śmiać się z dowcipów o złych teściowych:)))
    Aby wnuczki wiedziały ,że mogą do mnie przyjść z każdym problemem. Lecz absolutnie nie "zamiast do rodziców". A jedynie ewentualnie o pomoc w pośredniczeniu przy rozwiązywaniu codziennych raz większych,raz mniejszych problemów.
    Wymaga to naprawdę dbania i starania o takie relacje.I na początku tej drogi były takie sytuacje, że czułam się jak ktoś uwieszony wysoko na linie i mogący lada chwila z niej spaść.
    Obecnie wiemy, ze najważniejszą sprawą w naszych relacjach jest szczerość.Polegająca na mówieniu nie tylko tego co cieszy ale (może nawet bardziej) tego co boli.
    Tak,że Kochana to także myślę jest pewien rodzaj "syndromu opuszczonego gniazda".
    Zapewne nie porównywalny do tego połączonego z ogromną tęsknotą "dzielących odległości".
    Ale możesz być na prawdę z siebie dumna ze sposobu w jaki ten problem rozwiązujesz.
    Sam fakt, ze piszesz o tym ma podwójne ogromne znaczenie.
    Po pierwsze dla Ciebie samej ,ale i może być bardzo pomocne dla nie jednej z nas.
    Ktoś mi kiedyś powiedział, że "prawdziwa miłość nigdy, nie jest pozbawiona niepokoju o drugą osobę".
    Czyż nie jest to prawdą?
    Co do pocztówki, już na widok juty oczy mi się radują:)))Jest przepiękną bardzo oryginalną pracą.Urocza.
    Posyłam moc serdeczności i najlepszych życzeń:)

    ReplyDelete
  20. Witaj ! Jestem tu po raz pierwszy. Zaczytałam się... Jestem mamą 17-letniej córki i 15-letniego syna. My - matki mamy niezwykłą więź ze swoimi dziećmi i przeżywamy podwójnie wszystkie ich radości , ale i niepowodzenia i rzeczywiście trudno z tym walczyć. Zamartwiamy się, denerwujemy... I tak już musi być, bo dzieci są dla nas bardzo ważne.
    Podziwiam Twoje prace malarskie i na pewno jeszcze zajrzę. Pozdrawiam ciepło :))
    http://najbardziejlubie.blogspot.com

    ReplyDelete
  21. Ja mam czwórkę dzieci i powoli odchodza z domu.Ale ,jak do tej pory zawsze kogoś mam przy sobie.(rozpiętośc wieku moich dzieci 13-28 lat)I nie wyobrażam sobie,że mogłabym zostać bez ktoregoś z nich przy sobie,i bez ciągłej informacji o nich,o tym,że jest wszystko w porządku.I tak jakoś nigdy nie widziałam siebie na pierwszym planie przed dziecmi.Zresztą, jak prawie każda matka.A może jest w tym trochę egoizmu?Oprócz troski?

    ReplyDelete
  22. Głębokie przemyślenia. Dla matki zwykła zmiana w życiu dziecka jest niezwykłą w jej życiu. Cudnie się odnajdujesz powoli. I pięknie tworzysz. Bardzo mi się podoba Twoja kompozycja. =)

    ReplyDelete
  23. Moja córka, dorosła córka, często mi przypomina o swojej dorosłości. Też zdarza się zapominać- bo bo dla mnie zawsze córeczką zostanie! Zrozumie to, kiedy sama będzie miała dzieci!

    ReplyDelete
  24. moja córka w tym roku kończy 18 lat :) co to będzie ??? zobaczymy...a pocztówka bardzo stylowa :)pozdrawiam, Ewa

    ReplyDelete
  25. Świetny obrazek Ci wyszedł:)
    Ja boję się tej chwili, kiedy moja córka dorośnie:)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://tworczelapkiangel.blogspot.com/

    ReplyDelete
  26. Świetny pomysł z tą pocztówką, śliczna.
    Przeeczytałam z wielkim zainteresowaniem posta i rzeczywiście tak jest, niby wydaje się że jeszcze sporo czasu, bo to jeszcze mój mały Osesek ;-) Ale jak pomyślę sobie i już teraz obserwuję jak coraz bardziej samodzielne jest moje dziecko, to tak sobie nieraz myślę, jak to będzie za kilka lat jak już będzie całkiem samodzielny i mama coraz mniej potrzebna... Pozdrawiam serdecznie :-)

    ReplyDelete

Dzieki za kazde mile slowo i wizyte u mnie!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...